TEKST NA MARZEC

Dawno, dawno temu to było, ale wcale nie w bajce, tylko w prawdziwym świecie.
Co prawda tamten świat może się dziś wydawać trochę bajkowy, bo nie było w nim kompouterów, ani telewizji, ani supermarketów, ani nawet komórkowych telefonów.
A babcie i dziadkowie dzisiejsi byli małymi dziećmi. Ja na przykład byłam małą dziewczynką, a dziadek Stasiulka – mój brat Tomek, jeszcze mniejszym ode mnie chłopcem.
Ale niektóre rzeczy były takie same jak dziś, na przykład to, że w niedzielę tato zabierał nas, dzieci, na spacer.
Zabierał nas w różne miejsca: czasem był to teatrzyk z przedstawieniem dla dzieci, czasem szło się do kogoś w gości, a czasami znów do Łazienek, do ogrodu botanicznego albo do parku Ujazdowskiego. Czasami na ciastka do pobliskiej cukierenki U Wróbla, która – pomimo ptasiego imienia – nie częstowała gości ziarenkami ani okruszkami, tylko jadał się w niej porządne ciastka: bezy, napoleonki, babeczki śmietankowe i tak dalej.