TEKST NA STYCZEŃ

Człowiek naprzeciwko mnie był niewysoki, ale tłuściutki. Miał czerwony nos, wielkie załzawione oczy i kręcone włosy tak czarne, że niemal fioletowe. Wyglądał jak z tych obrazków z małymi aniołkami – jak to one się nazywają? Hemoglobinki? Nie, cherubinki. Ten gość przypominał cherubinka, który dorastał w slumsach. Ubrany był w hawajską koszulę w tygrysi wzór i pasowałby doskonale do pokerowego stolika Gabe’a. Miałem jednak wrażenie, że byłby w stanie ograć nawet mojego ojczyma.